Relacja z wizyty studyjnej w ramach projektu „Zaproś nas do siebie” | 13-15.07, Wielkopolska

Data publikacji: 22.07.2022
Średni czas czytania 15 minut
drukuj

Miron Białoszewski

Jak to powiedzieć

Jak to powiedzieć
między tymi blokami
między kwaczącymi dziećmi, wronami
i się zwleczeniami
parę osób
mały czas
tu dech
tu strach
tu cho cho cha
i tyle                                        

parę osób, Suchy Las / czyli wizyta studyjna w Wielkopolsce / relacja o relacji

Parafrazując Białoszewskiego, którego rok właśnie obchodzę, spróbuję opowiedzieć o wielkopolskim ZAPROSIU.

Dzień pierwszy / 13.07.22 / 12:00 / Poznań Główny / Dworzec Letni

Nieśmiali przybysze z różnych stron Polski turlają do miejsca zbiórki swoje maksymalnie 55 litrowe „bagaże doświadczeń”, choć wszyscy wiemy, że mieści się w nich o wiele więcej, tak jak o wiele więcej czasu, niż grafik przewiduje, spędzamy w pracy w kulturze.

Poznajemy się, że my to my z ZAPROSIA. Nie da się ukryć, że wszyscy pod wrażeniem gęstości WIZYTY STUDYJNEJ. Ruszamy na ŚRÓDKĘ. Obiad w „Na winklu” i do BRAMY POZNANIA. Karolina Michalska /ZAPROSIOWA SZEFOWA/ w drodze poznaje nas bliżej. Próbujemy zapamiętać imiona, wymieniamy pierwsze pytania, pierwsze opowieści. Nad talerzami całymi w pierogach już śmielej wymieniamy się spojrzeniami, uwagami, pytaniami. Tak, to właśnie przy jedzeniu (i na papierosie) rozwijają się pierwsze nici relacji. Załadowani po brzegi suniemy przez Stary Rynek na Śródce do POZNAŃSKIEGO CENTRUM DZIEDZICTWA / BRAMY POZNANIA. W oczekiwaniu na wejście do BRAMY, pierwsze wspólnie pozowane zdjęcie, które robi nam Rafał (cyk cyk cyk cyk cyk).

Witają nas Pani dyrektor Monika Herkt oraz Michał Kępski z Biura r=Rozwoju. Michał zabiera nas do amfiteatru przy RZECE ŻYWEJ – Cybinie, niesfornym dopływie Warty. Hasło klucz to INTERPRETACJA DZIEDZICTWA KULTUROWEGO, która jest niczym innym niż budowaniem relacji - mostu między tym co było, a tym co jest. Opowieść o potrzebie poczucia wspólności i sprawczości, która jest ukryta i można ją z ludzi wydobyć.

Potem szybki skok i rzut okiem i nosem na świeżutki projekt, czyli OGRÓD PERMAKULTUROWY z inicjatywy projektowej POZNAŃSKIEGO CENTRUM DZIEDZICTWA. Wspólność w rękach lokalsów pod okiem zawsze otwartej BRAMY.

Czas na nietuzinkowe muzeum. Zwiedzamy audiofonicznie, każdy na własne ucho i oko. Budynek przygotowany na różnych gości, dzieci, seniorów, osoby z niepełnosprawnościami. Ja zbieram wszelkie dostępne materiały drukowane, jest ich mnóstwo. Prócz tego, że graficznie świetne, to treść jest pełna! Pełna inspiracji i zachwytu nad tym jak można opowiadać i działać, INTERPRETOWAĆ DZIEDZICTWO dając odbiorcom poczucie sprawczości. Dając im przestrzeń i czas.

Kawa i papierosy, książki w bramowej księgarni (dla inspiracji, na fakturę ????) przez GALERIĘ ŚLUZA, Ostrów Tumski, Katedrę wraz z Mieszkiem I i Bolesławem robimy lot przez rozkopy remontowe do ŁAZĘGI POZNAŃSKIEJ, przedwojennego ATELIER WIMAR przy ul. Św. Marcin. ŁAZĘGĘ prowadzi Maciek Krajewski. Po drodze rozmowy do utraty tchu i śmiech pełną piersią, łapiemy jeden przez drugiego totalny flow, wymieniając się lotnymi grupami. Wchodzimy w podwórko. Tak, to tu. Klinika rzeczy uzbieranych z wyrzucenia. Ramy okienne, czarowne kafle piecowe, drobiazgi, które czasem trudno nazwać – to na podwórku. W środku zbiór totalny, bezcenny. Enklawa dla pasjonatów, zagubionych i świadomych turystów, miejscowych, dla których pamięć to sprawa bezcenna. Potem kawa, herbata, rogale marcińskie i opowieści jak, kto, co. Już wiemy, że kłopoty i zachwyty mamy podobne. Jak to dobrze, że możemy o tym wszystkim rozmawiać, znajdywać rozwiązania. Wspólna fotografia na podwórku ŁAZĘGI cyk cyk cyk cyk cyk.

No! To dalej wiara ruszamy na SUCHY LAS. Zrzucimy bagaże w gościńcu, zjemy wspólnie i pysznie. Tak było, nie kłamię. Złapaliśmy chwilkę oddechu i dalej w śpiewy i tany, czyli CUD MNIEMANY… Zmęczeni, ale szczęśliwi dajemy się porwać Ani i Alicji. Tu już lot w transie białego śpiewu i krakowiaka. Wchodzimy w zakamarki Centrum Kultury. Krakowiacy vs Górale, czyli quiz wiedza-wyzwanie z nowoczesnymi przyciskami świetlnymi – kto pierwszy! W tym rozedrganiu, porzucamy z Anią, moją współlokatorką z Warszawy, poszukiwaczy sklepu nocnego. Suniemy do gościńca, by niezwłocznie nabrać sił na dzień następny. W pokoju, gadanie, śmiech i sen. Na zewnątrz nienasyceni i pewnie młodsi ???? gadają ile sił.

 

Dzień drugi / 14.07.22 / Suchy Las / Chludowo / Złotniki / Suchy las / Golęczewo

O dziewiątej już w drogę do Chludowa, wsi, w której STARY BAR filia CENTRUM KULTURY I BIBLIOTEKI GMINY SUCHY LAS, zabytkowy budynek po rewitalizacji, przystosowany dla osób z niepełnosprawnościami w tym dla osób niewidomych, oddany niedawno do użytku publicznego. Od dyrektora dowiadujemy się, że grafik zajęć jest tak pełny, że nie ma gdzie palca wcisnąć, że społeczność Chludowa jest hiper aktywna, że potrzeba uczestnictwa jest tu po prostu wrodzona. Budynek kompaktowy z własną salą widowiskową i sceną, pracowniami muzycznymi, plastycznymi, pomieszczeniem, z którego korzysta Rada Sołecka i inne aktywne zbiory Chludowian. Podstawową i największą grupę stanowi Zespół Ludowy CHLUDOWIANIE oraz ORKIERSTRA DĘTA. I tu, byśmy nie byli jeno zwiedzaczami -oglądaczami potańcowaliśmy po poznańsku z szefem choreograficznym Zespołu Ludowego. Wiecie co to znaczy po poznańsku? Znaczy to tyle, że rzetelnie zostaliśmy przetrenowani w „Poszła po wodę” oszczędnie, żeby kropli nie uronić i tak ofiarnie, że jedna z uczestniczek podczas szaleńczych pląsów doznała kontuzji. Sam dyrektor opatrywał nogę. Do wesela się zagoi.

Hej na dworzec kolejowy w Złotnikach, by zachwycić się totalnie BIBLIOTEKĄ (kolejną filią) w budynku dworcowym, odrestaurowanym ze wszelką dbałością o szczegóły. Klimat miejsca? – od razu chcesz tam się schować i czytać. Rozgrzane lato na bibliotecznym dworcu kolejowym. Wyobraziłam sobie siebie dziecięcą, że bez możliwości wyjechania na wakacje idę do biblio uderzyć w czytelniczą podróż. To podróżnicze marzenie zaskakująco zostaje przedłużone dzięki Ani i jej „Dawno temu… Poznajemy lokalne legendy” w odsłonie japońskiego teatru ilustracji KAMISHIBAI. Kolejna odsłona możliwości jakie daje INTERPRETACJA DZIEDZICTWA. Ania w swoim warsztacie mini KAMISHIBAI namawia nas na własnoręcznie rysowaną opowieść pn. „JA W ZAPROSIU”. Podjadając wszechobecne ciasteczka w kształcie prawie dębowych liści – znaku GMINY SUCHY LAS – pracujemy w skupieni nad opowieściami. Opowiadając swoje legendy wzruszamy się i rozmieszamy. RELACJA się pogłębia. Śmiech towarzyszy nam bardzo często, nawet na poczekalni dworcowej, będąc przez chwilkę w krępującej ciszy jesteśmy ją w stanie przekształcić w „małe warsztaty ze small talk-u”. Tu chcę zauważyć olbrzymią ważność roli prowadzącego wszelkie zajęcia. To właśnie jego osobowość nadaje rytm zdarzeniom, kolor wspomnieniom, poczucie bycia wysłuchanym. Aniu, dziękuję, że jesteś.

Obiad i podsumowanie MY W ZAPROSIU. W sali, w której zeszłego wieczoru tańcowaliśmy, teraz rozmowa. Poznajemy większą część pracowników CENTRUM KULTURY. Nasi opiekunowie (Malwina i Paweł) oraz dyrektor Andrzej Ogórkiewicz prowadzą rozmowę. Duet Malwina – Paweł to nasi opiekunowie, wywiązujący się ze swojej roli we wspaniałym stylu. Nie czułam się poganiana, choć tajming był niezwykle szczegółowy. Wczoraj poznaliśmy również Zuzię i jej psa - niezbędny element przetrwania w kulturalnej paszczy. Zuzia siedzi obok mnie. Dużo potem gadamy o różnych sprawach. Fajnych i mniej. Podczas spotkania dochodzimy do wniosku, że podstawą komunikacji (pomijając narzędzi pomocnicze typu trello) jest po prostu spotkanie i przegadanie spraw otwarcie, szanując, nie oceniając, znajdując wspólnie wyjście z trudnych sytuacji.

SZYCIE TO ŻYCIE! Szczególnie w duchu recyklingu i zero waste! Szyjemy sobie torbę z banneru. Tej syntetycznej szmaty, która szpeci nasze miasta. Mamy cztery maszyny, więc dzielimy się na załogi ochoczo i mniej zmagające się ze światem elektrycznej igły i nitki. Tu w końcu dużo czasu na gadanie, kawę, ciastka i papierosy. Zuza opowiada mi jak funkcjonuje GIVEBOX przed Centrum, dużo wiedzy praktycznej! Jeśli o pudełkach mowa, to w każdej damskiej toalecie, jakiej bym nie odwiedziła jest RÓŻOWA SKRZYNECZKA - prosta rzecz i działa, oczywiście wsparłam wkładem.

GOLĘCZEWO i GOLĘCZOWIANKI - To opowieść dynamiczna o bezinteresownym działaniu na rzecz lokalnej społeczności. KOŁO GOSPODYŃ WIEJSKICH GOLĘCZOWIANKI pokazało co ma najlepsze, niezłomnego ducha i taką parę w rękach, że trudno nam było im dorównać w ubijaniu masła, kręceniu sznek z glancem, przelewaniu i ważeniu nalewek, choć pleść wianki czy androny to chyba potrafimy najlepiej. Na tej radosnej fali obejrzeliśmy prezentację o wszelakich działaniach naszych gospodyń. Potem CHLEB z naszym masłem, pyry z gzikiem, ogóry, konfitury… i nalewki o smakach niezwykłych. Rozluźnieni wysłuchaliśmy opowieści o GOLĘCZEWIE – WSI WZORCOWEJ, o której opowiadał Grzegorz Grupiński, mieszkaniec Golęczewa, pasjonat historii, założyciel strony goleczewo.com NIEZWYKŁA HISTORIA ZWYKŁEJ WSI. Spacer. Cudowne zmęczenie, beczka śmiechu, opowieści… I na ostatnich nogach na „leżołki”.

 

Dzień trzeci / 15.07.2022 / BIEDRUSKO / OK! BOOMER

Taki jeden młody Jonasz próbował nam opowiedzieć o współczesnym języku komunikacji młodych, o znaczeniu i odczytywaniu emotikonów i czy przypadkiem giff, którego chcemy użyć nie jest zbyt „krindżowy”! Tak to ma znaczenie, szczególnie wtedy gdy słowniki boomerów i młodych mają różnych redaktorów. Oj dowiedzieliśmy się sporo o sobie podczas tych warsztatów. Dowiedzieliśmy się, że dużo nie wiemy, ale mamy w sobie taką bramę, co jak pozostanie otwarta i będziemy to pielęgnować, to jeszcze jest nadzieja. Jeszcze „precz szkoło”, wspomóc zmęczonych, przebodźcowanych młodych w różnym przedziale wiekowym. Olbrzymio się cieszę, że doszliśmy wspólnie do ważnego wniosku. Przecież nikt z nas nie lubi jak się mu organizuje czas i coś narzuca. Dajmy przestrzeń, czas i siebie. Zobaczymy co z tego wyjdzie.

Z naszego czasu zorganizowanego z konieczności zostało poczucie, że mamy podobnie, że chcemy wychodzić poza nasze ramy, że chcemy myśleć nieszablonowo, że jest miejsce na introwertyków w naszej branży (tak, introwertycy też mają olbrzymie potrzeby społeczne, ale na własnych warunkach) i między tymi literami bardzo wam dziękuję introwertycy za wasze spostrzeżenia i wypowiedzi, za podzielenie się waszym wewnątrzświatem.

Mordeczki. Co tu więcej. Torcik był pyszny, taki nie za słodki.

 

Marta Fijałkowska

Kutnowski Dom Kultury