Pluskwa milenijna, czyli Y2K - Edwin Bendyk

Data publikacji:
Średni czas czytania 4 minuty
drukuj
Gdyby zliczyć zapowiedzi wróżbitów i astrologów, świat powinien był przestać istnieć już wielokrotnie. Jeśli zajrzeć do podręczników historii najnowszej, to po II wojnie światowej ludzkość kilka razy stawała na krawędzi zagłady, gdy sekundy niemal dzieliły od uruchomienia atomowego arsenału. Szczególny, metafizyczny niepokój udziela się jednak wtedy, gdy kalendarz zbliża się do roztaczających magiczny urok dat milenijnych. I tak, właśnie sylwester przełomu lat 1999/2000 miał być czasem apokalipsy.
Gdyby zliczyć zapowiedzi wróżbitów i astrologów, świat powinien był przestać istnieć już wielokrotnie. Jeśli zajrzeć do podręczników historii najnowszej, to po II wojnie światowej ludzkość kilka razy stawała na krawędzi zagłady, gdy sekundy niemal dzieliły od uruchomienia atomowego arsenału. Szczególny, metafizyczny niepokój udziela się jednak wtedy, gdy kalendarz zbliża się do roztaczających magiczny urok dat milenijnych. I tak, właśnie sylwester przełomu lat 1999/2000 miał być czasem apokalipsy.
Winnym katastrofy miał być sam człowiek, winny grzechów pychy i lenistwa, jakie towarzyszyły początkom epoki komputerowej. Pierwsze mózgi elektronowe z lat 50. i 60. XX stulecia imponowały swoimi gabarytami, zachwycały swoją sprawnością obliczeniową (jeśli odnieść ją do szybkości liczenia rachmistrza), charakteryzowały się jednak żałosną pamięcią. Przechowywanie każdego bita informacji kosztowało, więc programiści oszczędzali, na czym mogli, m.in. skracając zapisy dat. Gdy na horyzoncie pojawił się rok 2000, coraz częściej padało pytanie: jak maszyny poradzą sobie ze skrótem 00? Symulacje prowadzone w laboratoriach na całym świecie odsłaniały ponure scenariusze: załamanie systemów energetycznych, katastrofy lotnicze, niekontrolowane starty rakiet balistycznych. Większość bowiem kluczowych dla nowoczesnej cywilizacji systemów kontrolujących działanie linii lotniczych, banków i rakietowych sił strategicznych powstawała w oszczędnych latach 60. Na tyle dawno temu, że – jak wyznał generał pułkownik Władymir Jakowlew – nikt w Rosji nie znał kodów źródłowych do oprogramowania sterującego rakietami ani nie pamiętał, jak było ono tworzone.
Na długo przed feralną datą na całym świecie powstały sztaby kryzysowe, w sylwestra dyżurowało 5 mln informatyków na całym świecie. Nic się nie stało. Na walkę z Y2K, czyli „problemem roku 2000”, zwanym także pluskwą milenijną, wydano blisko 300 mld dolarów. „Oto właśnie chodziło!” – krzyknęli, trzeźwiejąc 1 stycznia, zwolennicy teorii spiskowej. Y2K – wielki kryzys cywilizacji informatycznej, czy też może największa akcja marketingowa producentów komputerów? Tego nie rozstrzygną nawet historycy IPN. Warto więc przy tej okazji pamiętać słowa antropologa René Girarda – myślenie apokaliptyczne jest niezmienną cechą ludzkiej kultury. Czas zmienia jedynie kostiumy.