Rewitalizacja po baskijsku

Data publikacji: 09.01.2012
Średni czas czytania 11 minut
drukuj
Na stronie internetowej Ministerstwa Rozwoju Regionalnego możemy znaleźć taką oto definicję pojęcia rewitalizacji:

Rewitalizacja – kompleksowy, skoordynowany, wieloletni, prowadzony na określonym obszarze proces przemian przestrzennych, technicznych, społecznych i ekonomicznych, inicjowany przez samorząd terytorialny (głównie lokalny) w celu wyprowadzenia tego obszaru ze stanu kryzysowego, poprzez nadanie mu nowej jakości funkcjonalnej i stworzenie warunków do jego rozwoju, w oparciu o charakterystyczne uwarunkowania endogeniczne.

Wydaje się, że często mówiąc o rewitalizacji zapominamy o tym jej wieloaspektowym charakterze. Tymczasem termin ten powinien być odnoszony do trzech równoległych obszarów funkcjonowania człowieka w przestrzeni. Po pierwsze, rewitalizacji ulega tkanka materialna budynku, dzielnicy lub  miasta (wymiar architektoniczno-urbanistyczny). Po drugie, efektywne działania rewitalizacyjne zawsze mają konkretny cel i skierowane są do określonej grupy odbiorców – to ich szeroko rozumiane oczekiwania, potrzeby i roszczenia powinny uwzględniać (wymiar kulturowo-społeczny). Po trzecie, rewitalizacja – jak wskazuje sama nazwa – jest przywróceniem pewnego stanu „sprzed”, odnosi się do przeszłości; powinna zatem brać pod uwagę site specificity danego miejsca, jego pamięć i tożsamość (wymiar symboliczny). tekst Elżbiety Anny Sekuły

Wszystko, co zostało powiedziane powyżej, wydaje się truizmem. Niestety, w praktyce się nie dzieje – a już na pewno nie w przypadku obszarów rewitalizowanych w Polsce. Trudno oprzeć się wrażeniu, że liczne rewitalizacje prowadzone w okresie transformacji w polskich miastach nie spełniają wymienionych tutaj kryteriów. Projekty realizowane są chaotycznie, niespójnie, nie zawsze wiadomo, do kogo zostały skierowane, często uwzględniają jedynie fizyczne zmiany w przestrzeni (nie prowadzi się badań społecznych, nie zwraca uwagi na efekt estetyczny, nie przewiduje żadnego adekwatnego do pomysłu i miejsca zastosowania dla rewitalizowanych obiektów). Tak prowadzone rewitalizacje kończą się porażką – budynki stoją puste, dawni użytkownicy porzucają zmodernizowane tereny, nowi nie chcą się na tym obszarze pojawić. Niekiedy wręcz trudno zauważyć jakąkolwiek zmianę w przestrzeni, mimo że rewitalizacja została przeprowadzona przy wykorzystaniu znacznych środków finansowych (niestety, przeważnie publicznych).

A można przecież tego rodzaju projekty realizować efektywnie; wiele przykładów dobrych praktyk odnaleźć można w europejskich miastach. Przybliżę pokrótce jeden z nich – a mianowicie rewitalizację stolicy Euskadi, Bilbao. To miejsce dla polskich potencjalnych rewitalizatorów o tyle ważne, że można wskazać wiele podobieństw pomiędzy przestrzenią i uwarunkowaniami baskijskiego miasta a obszarami, które są poddawane (lub powinny zostać poddane) rewitalizacji w Polsce.

Na początek trzeba zaznaczyć, że Bilbao, mimo niewątpliwego sukcesu dotychczasowych projektów, nadal jest rewitalizowane – autorzy przemian nie spoczęli na laurach, lecz kontynuują rozpoczęty program poprawy jakości przestrzeni miejskiej. Jak wiadomo, impulsem do przemian w stolicy Euskadi było pojawienie się w obszarze tego portowo-górniczego miasta muzeum Guggenheima. Znaczenie tej instytucji i jej wpływ na rewitalizację Bilbao jest powszechnie znany, jednak często zapomina się, że przyczyną ostatecznego sukcesu było wprowadzenie złożonego i długofalowego programu gruntownych przemian, dla którego ten obiekt był jedynie katalizatorem – albo raczej: wyzwalaczem.

Plan rewitalizacji Bilbao obejmuje kilka kolejnych etapów (pierwszy zrealizowano w latach 2000-2004). Program dotyczy najbardziej zdewastowanej przestrzeni miejskiej – terenu odizolowanego od miasta torami kolejowymi i rzeką, pozbawione właściwie zieleni, na którym znajdowały się budynki (dziś częściowo rozebrane) w bardzo złym stanie (90% nie miało ogrzewania, a 10% ciepłej wody).

Warto zaznaczyć, że w programie od razu uwzględniono priorytety, których jednoczesna realizacja gwarantowałaby zadowalający efekt:

- ciągłość (przez 5 lat realizowano różne projekty po kolei),

- spójność (przyjęto całościową perspektywę w zakresie decyzji i działań związanych z przebudową),

- konsensus (założono z góry konieczność dialogu pomiędzy administracją a lokalną społecznością oraz rozmaitymi organizacjami i instytucjami ją reprezentującymi).

Podjęto symultaniczne działania w kilku obszarach: społecznym (programy dla poprawy jakości życia i zdrowia mieszkańców), rozwoju lokalnego (wsparcie istniejącej przedsiębiorczości i lokalnego rynku pracy), planowania urbanistycznego (redefinicja warunków zabudowy i jej rehabilitacja), bezpieczeństwa (jego poprawa), celów ogólnych (przekształcenia przestrzeni w celu poprawy jakości życia mieszkańców i pozbycia się obszarów marginalizacji).

Zanim jednak rozpoczęto te przemiany, na rubieżach Europy funkcjonowało ponure, biedne, pogrążone w kryzysie górniczo-portowe miasto. Bilbao jako stolica Euskadi dodatkowo narażone było na zagrożenia takie jak terroryzm i permanentny konflikt z władzami w Madrycie. To przestrzeń społecznie, kulturowo, językowo, politycznie, geograficznie, historycznie i ekonomicznie odmienna od reszty hiszpańskiego państwa. Jednak cechy te można równie dobrze traktować nie jako mankamenty, lecz specyfiki stanowiące punkt wyjścia – inspirację dla zmian:

specyficzne ukształtowanie terenu – mały kraj (góry, morze, rzeka),

specyficzny klimat (ciepło i wilgotno),

specyficzna roślinność (zielone miasto),

specyficzna grupa (etnos, kultura, język),

specyficzna architektura (wiele obiektów postindustrialnych).

Do warunków wyjściowych rewitalizacji w Bilbao trzeba zatem zaliczyć wieloaspektową odmienność, trudne relacje z Hiszpanami, a także biedę, bezrobocie, istotny udział czynników industrialnych (w tym również zabudowę tego rodzaju i nie zagospodarowaną, brudną rzekę). Wydawać by się mogło, że z tak zdegradowaną przestrzenią materialną i społeczną nic nie da się już zrobić. A tym bardziej …za pomocą sztuki.

Okazało się jednak, że nadanie przemianom Bilbao twarzy jednego z czołowych współczesnych architektów, Franka Gehry’ego i posłużenie się ikoną, jaką jest dzisiaj instytucja gromadząca dzieła nowoczesnej sztuki, podziałało jak magnes. Dziś mówi się na całym świecie o „efekcie Bilbao”, rozumiejąc przez to bardzo udaną, komplementarną przemianę przestrzeni miejskiej, która obejmuje sferę estetyczną, symboliczną, funkcjonalną etc., a u której początku znalazł się pojedynczy, ale absolutnie spektakularny, fenomen. W ślad za Gehry’ym i jego muzeum w Bilbao pojawiły się inne wielkie nazwiska światowej architektury (Foster, Calatrava). Modernizacja metra, budowa lotniska, rewitalizacja następnych obiektów – w ciągu kilku lat powstały kolejne ikony miejskie, wokół których zaczęto zagęszczać tkankę urbanistyczną, ale także  określone działania kulturowo-społeczne.

W efekcie nastąpiło otwarcie „poziome” Bilbao i Euskadi (w wymiarze przestrzennym), a akcent z przemysłu przeniesiony został na turystykę, oraz otwarcie „pionowe” (w wymiarze czasowym); postawiono na innowacje, postęp, nowoczesność. Podstawą tych zmian stało się zrozumienie roli kultury dla dzisiejszych miast i społeczeństw.

Wymierne korzyści? Od momentu powstania muzeum dochody miasta wzrosły o 20%, w ciągu dwóch pierwszych lat istnienia placówki odwiedziło ją ponad 250 mln osób, a muzeum już na początku swego funkcjonowania stworzyło około 9000 nowych miejsc pracy.

Współczesne Euskadi to nie tylko kraj na krańcach Europy kojarzony z przemysłem ciężkim i terrorystyczną działalnością ETA. Bilbao (podobnie, jak inne baskijskie miasta – choćby San Sebastian ze swym festiwalem filmowym i tytułem ESK 2016), ze względu na wiele zbliżonych charakterystyk wyjściowych, może stać się wzorem dla powstającej metropolii śląsko-zagłębiowskiej. Przemyślana lokalizacja projektów rewitalizacyjnych, wchłanianie rzeki („uprzemysłowionej”, wraz ze stoczniami) w tkankę miejską i tworzenie infrastruktury wokół muzeum może stanowić z kolei przykład dla Gdańska czy Elbląga.

Głosy sprzeciwu, rzecz jasna, obecne są cały czas. Nie wszystko się udało. Pojawia się zarzut populizmu, wabienia za pomocą wielkich nazwisk i symboli, wykorzystywania przez władze Bilbao socjotechniki w celu przyciągnięcia do miasta kapitału. Niewątpliwie, muzeum Guggenheima spełniło rolę współczesnej katedry, stało się jasnym, jednoznacznym sygnałem na zewnątrz. Czy w takim samym stopniu jest projektem ważnym dla mieszkańców? Nawet jeśli nie, to jego budowa pociągnęła za sobą wielowymiarową przemianę znacznych obszarów miasta. To ogromna inwestycja i na pewno także w tym przypadku nie uniknięto błędów. Niezbyt przekonująco brzmią jednak utyskiwania nad losem kilku lokalnych artystów zdominowanych rzekomo przez ich bardziej znanych kolegów, których prace wystawiane są w muzeum Guggenheima. Dobra sztuka być może obroni się sama, zdegradowana tkanka miejska, społeczna i kulturowa – na pewno nie. Ocena całokształtu przemian jest pozytywna i trudno przypuszczać, by ktokolwiek porównując Bilbao sprzed rewitalizacji i obecne nie zauważył wyraźnej poprawy jakości przestrzeni miejskiej oraz wzrostu poziomu życia mieszkańców i atrakcyjności stolicy Euskadi dla inwestorów i turystów.