Najpierw strategia, potem instytucja

Data publikacji: 07.10.2014
Średni czas czytania 14 minut
drukuj
Sopot jako jedno z pierwszych miast w Polsce realizuje przedsięwzięcia infrastrukturalne w kulturze na zasadach partnerstwa publiczno-prywatnego. O mediatece na dworcu PKP i galerii miejskiej w centrum kongresowym z Wiceprezydent Miasta Sopotu Joanną Cichocką – Gulą oraz reprezentantkami Wydziału Strategii Regionu Miasta: Reginą Kaszkur (naczelnik) i Joanną Wiśniewską rozmawia Kamila Lewandowska.

Sopot rozwija infrastrukturę kulturalną w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Otwarto już Państwową Galerię Sztuki w Centrum Haffnera, powstaje najnowocześniejsza w kraju mediateka przy dworcu PKP. Jaką rolę w tych partnerstwach odgrywa strona biznesowa?

R.K.: Inwestor biznesowy finansuje przedsięwzięcie infrastrukturalne i zobowiązuje się do przekazania jego części do dyspozycji miastu. Wyjaśnię to na przykładzie Domu Zdrojowego – Centrum Haffnera, które było pierwszym tego typu przedsięwzięciem. W 1999 roku miasto ogłosiło przetarg na nietypowego inwestora, który w zamian za otrzymane od miasta grunty pod inwestycję sfinansuje niekomercyjną część obiektu – siedzibę dla Państwowej Galerii Sztuki. Galeria znajduje się w Domu Zdrojowym już od czasów powojennych, a jednak dużo straciła od czasów swojej świetności. Dlatego miasto postanowiło ją zmodernizować i dostosować do wymogów współczesności.

Cały projekt miał na celu jednorodne zagospodarowanie jednej z najważniejszych części Sopotu i utrzymanie spójnego zamysłu architektonicznego. Procedura przygotowawcza do przetargu była dokładnie przemyślana. Dokonano analizy, czy taki model jest rentowny i czy znajdzie się partner prywatny, któremu będzie się opłacało zrealizować taką inwestycję. Trzeba zaznaczyć, że w czasie, gdy konsultowaliśmy ten pomysł, jeszcze nie było ustawy o partnerstwach publiczno-prywatnych. Korzystaliśmy z Kodeksu Cywilnego, Ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi i innych przypisów, które regulowały możliwości działania z partnerem biznesowym.

W konkursie wygrała lokalna firma, co miało bardzo pozytywny wymiar, bo znała ona specyfikę i energię tego miejsca. Na galerię pierwotnie planowano przeznaczyć 2500 m2, ale po zamknięciu projektów część „miejska” zajmuje powierzchnię ponad 2800m2 powierzchni nowo powstałego Domu Zdrojowego. Oprócz galerii, do tej części należy informacja turystyczna oraz pijalnia wód. Poza częścią miejską funkcjonuje nowoczesne centrum konferencyjne.

Wszystkim naszym działaniom towarzyszyła kampania informacyjna skierowana do mieszkańców. W czasie budowy sopocianie zostali dwukrotnie zaproszeni do powstającej galerii i mogli zobaczyć jak wygląda budowa. Mieszkańcy byli pod dużym wrażeniem, bardzo się zaangażowali i zainteresowali tym, jak instytucja będzie wyglądać w przyszłości. Kontakt ze społecznością lokalną jest bardzo ważny, bo pozwala budować pozytywne emocje wokół inwestycji, co w takim mieście jak Sopot jest szczególnie ważne.

J.C.G.: Podtrzymywanie relacji z mieszkańcami i prowadzenie kampanii informacyjnych studzi emocje, rozwiewa domysły i plotki. Przykładamy dużą wagę do społecznego aspektu informowania mieszkańców i zapraszania ich do udziału w tym, co się dzieje w mieście. To jest bardzo ważne zwłaszcza, że nasze przedsięwzięcia w ramach partnerstw publiczno-prywatnych były jednymi z pierwszych w Polsce i miały w pewnym sensie charakter eksperymentu.

Dużo czytam i słyszę o tym, że ustawa o PPP jest ustawą martwą i nie da się w jej ramach realizować udanych przedsięwzięć. Dlaczego w Sopocie się udało?

R.K.: Obecnie sytuacja wygląda już nieco inaczej, w wielu miastach podejmowane są inicjatywy w ramach partnerstw publiczno-prywatnych. Problem polega na tym, że nie we wszystkich miastach Radni rozumieją podstawową zasadę takiego partnerstwa, tzn. aby przedsięwzięcie się udało, partner prywatny musi na nim zarobić. W trakcie realizacji naszych projektów czasem zarzucano nam, że zarabiają na nich prywatne przedsiębiorstwa. Nie widzę w tym jednak nic złego, wręcz przeciwnie. Gdyby firma nie miała zarobić, to nie weszłaby z nami we współpracę. Bez zrozumienia tej zasady partnerstwa publiczno-prywatne nie mają szans.

Dworzec sopocki będzie chyba jedynym w skali kraju wyposażonym w mediatekę. Skąd pomysł połączenia miejsca kultury z miejscem użyteczności publicznej?

J.C.G.: Inna była geneza powstania galerii i Centrum Haffnera, a inna dworca i mediateki. W przypadku tego pierwszego projektu szukaliśmy inwestora, który zmodernizowałby galerię, a przy okazji zrealizował swoje cele (w tym przypadku centrum konferencyjne). W przypadku tego drugiego, celem była renowacja dworca, a pomysł mediateki przyszedł później.

J.W.: To prawda. Przede wszystkim chodziło nam o odbudowanie budynku dworca, zrekultywowanie powierzchni zielonych, zbudowanie podziemnej drogi i parkingów. Pomysł na mediatekę zrodził się w roku 2010. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy oprócz przestrzeni biurowych, handlowych i komercyjnych, którymi został zagospodarowany budynek dworca, nie można by było stworzyć jeszcze czegoś innego. Po przeprowadzeniu analizy rynku wybór padł na mediatekę. Partner prywatny był otwarty na takie rozwiązanie.

Kto ma być użytkownikiem mediateki na dworcu PKP – podróżni i turyści, czy mieszkańcy?

J.C.G.: Wszystkie wymienione grupy. Po pierwsze, mediateka znajduje się w centralnym, dobrze skomunikowanym, czyli dogodnym dla mieszkańców miejscu. Po drugie, umieszczenie mediateki na dworcu sprawia, że podróżni będą mogli kulturalnie spędzić czas czekając na pociąg. Ale za tym projektem kryje się też zamysł ideologiczny. Połączenie mediateki z dworcem, a przez to z miastem spowoduje, że będzie ona stanowić „wehikuł”, miejsce scalające wiedzę o kulturze w Sopocie. Będzie nie tylko miejscem, w którym słucha się muzyki lub czyta audiobooki, ale w którym można dowiedzieć się o wydarzeniach kulturalnych w mieście. Ma być również platformą łączenia instytucji, będzie bowiem dystrybuować uzyskane od nich informacje o wydarzeniach. Mediateka będzie ogólnodostępna i interaktywna, ma wyprzedzać czas i spełniać szerokie funkcje kulturalne. Ważne jest to, że będzie przyciągać nową publiczność – tę, która do mediateki zajrzy przy okazji zakupów lub w trakcie podróży. Nieco podobną funkcję spełnia umieszczenie Państwowej Galerii Sztuki w centrum kongresowym. Pragniemy zachęcać hotelarzy, aby swoim gościom przyjeżdżającym na kongresy oferowali wizytę w galerii.

Czyli wychodzicie z kulturą do publiczności, która w galerii lub mediatece pojawi się „przy okazji”.

R.K.: Tak, a jednak trzeba pamiętać, że kultura w tym miejscu [Centrum Haffnera- przyp. aut.] zawsze była, już od czasów powojennych. Jednak poprzez rozbudowanie Domu Zdrojowego zaczęła pełnić nowe funkcje.

J.C.G.: Galeria pełni role nie tylko wystawiennicze, ale również służy do spotkań z mieszkańcami w ramach konsultacji społecznych. Przy takich okazjach wielu mieszkańców trafia tu po raz pierwszy. Ponadto, służy ona miejscem na wydarzenia organizowane przy okazji festiwali, takich jak Literacki Sopot, czy festiwale muzyczne. Galeria stała się wielofunkcyjna, jest ważna i dla włodarzy miasta i mieszkańców, ale również stała się popularna w całej Polsce, poprzez swoją funkcję centrum kultury.

Czy w związku z wielofunkcyjnością zmienił się program merytoryczny galerii?

J.C.G.: Myślę, że tak. Przede wszystkim miało na to wpływ przebudowanie jej siedziby, na którą składają się teraz aż trzy piętra. Wraz z przebudową bardziej strategicznie zaczęto myśleć o jej działalności, na wzór galerii na Zachodzie. Zorganizowanie dużych wystaw, m.in. Iwana Ajwazowskiego i Teodora Axentowicza, podczas których osiągnęliśmy wysoką frekwencję, pozwoliło zarobić na przedsięwzięcia awangardowe, które realizowane są na ostatnim piętrze. Ten mechanizm, polegający na częściowym samofinansowaniu, świadczy o mądrym zarządzaniu galerią.

Ponadto, nastąpiła zmiana myślenia o funkcji instytucji kultury, która powinna działać szeroko, najlepiej w ramach sieci. Instytucje mogą się wzajemnie uzupełniać i budować wspólne programy. Galeria stała się centrum działań kulturalnych, ale w dużej mierze dzięki współpracy z innymi instytucjami. Dzięki nowej bazie lokalowej ma ona teraz więcej możliwości, tzn. organizowane są tam także spektakle teatralne, koncerty. Odstąpiono od myślenia, że celem galerii jest wyłącznie wystawiennictwo. Za zmianami infrastrukturalnymi poszły zmiany programowe, a w krok za tym – mentalne.

Wspomniała Pani o Zachodzie, czy inspiracją do takiego zarządzania galerią były zjawiska zaobserwowane za granicą?

J.C.G.: Sukces obiektów wielofunkcyjnych wynika z myślenia strategicznego. Plan funkcjonowania obiektu musi być bardzo dokładnie przemyślany i przygotowany. Tymczasem w Polsce mamy do czynienia z budowaniem pięknych, wielkich gmachów filharmonii i sal koncertowych, po których niestety już widać, że okażą się nierentowne. Na pewno pewne inspiracje do naszych działań są czerpane zza granicy, ponieważ Prezydent [Miasta Sopotu Jacek Karnowski – przyp. aut.] dużo jeździ po świecie i przed rozpoczęciem jakiejkolwiek dużej inwestycji odwiedza wiele podobnych obiektów w Europie i poznaje ich funkcjonowanie. Za sprawą Prezydenta została nam stworzona możliwość rozmów z twórcami bądź pracownikami takich obiektów, od których dużo się dowiadujemy. Osoby mające zarządzać tymi obiektami w przyszłości również biorą udział w takich rozmowach i w ten sposób uzyskują wiedzę i doświadczenie. Znajomość różnych modeli funkcjonowania pozwala im wypracować własną wizję. A wizja powinna powstać dużo wcześniej niż sam obiekt.

Jak na takie wielofunkcyjne przedsięwzięcia patrzą mieszkańcy?

J.C.G.: O ich poparciu świadczy wysoka frekwencja podczas organizowanych przez nas wydarzeń. Ostatnio na spotkaniach z pisarzami rosyjskimi gościliśmy po 300 osób. Na Salon Polityczny Arama Rybickiego przychodzi zawsze ok. 150 osób. W tak małym mieście to fenomen. Niewątpliwie wpływa na to specyfika tego miasta – sopocianie bardzo chętnie uczestniczą w imprezach kulturalnych. Mieszkańcy przyzwyczaili się, że galeria to miejsce spotkań, że jest kulturotwórcza i pełni funkcję miejsca, w którym się dyskutuje i nawiązuje dialog.

Sopot wyspecjalizował się w wielofunkcyjnych instytucjach. Z jednej strony ma na to wpływ rozmiar miasta, ale również względy ideologiczne. Chcemy, by mieszkańcy z różnych środowisk się spotykali, wymieniali się opiniami. W Sopocie istnieje dwadzieścia organizacji pozarządowych działających w obszarze kultury i tylko cztery instytucje kultury. To na sektorze non-profit w dużej mierze opiera się kultura miejska. Dzięki temu, że pozarządowcom udostępnianych jest wiele miejsc, w których mogą realizować swoje przedsięwzięcia, dobrze układa się ich współpraca z miastem i instytucjami kultury. Połączenie doświadczenia instytucji z entuzjazmem i świeżością organizacji pozarządowych decydująco wpływa na sukces miasta w sferze kultury.

 

Fot. Jerzy Bartkowski/Fotobank.PL

Zdjęcia Państwowej Galerii Sztuki dzięki uprzejmości Justyny Mazur (Urząd Miasta Sopotu).