Kultura Dostępna: "Filip" w kinach Helios 29.06

kina Helios
Czw. 29 czerwca 2023 r.   g. 18:00
Cena biletu: 12.90 PLN

26 czerwca o godz. 18.00 kolejny seans letniej edycji Kultury Dostępnej w Kinach w sieci kin Helios. Zapraszamy na nagrodzony  Srebrnymi Lwami na 47. FPFF w Gdyni wciągający film pt. „Filip". To opowieść o młodym Polaku żydowskiego pochodzenia, który mieszkając i pracując w luksusowym hotelu w nazistowskich Niemczech, skutecznie ukrywa swoje pochodzenie oraz igra ze śmiercią, prowadząc zaskakującą osobistą wojnę z hitlerowcami, którzy zniszczyli jego dotychczasowe życie. Scenariusz filmu, któremu patronuje Narodowe Centrum Kultury, powstał na podstawie powieści Leopolda Tyrmanda pod tym samym tytułem.

Rozmowa z reżyserem Michałem Kwiecińskim 

Monografia Leopolda Tyrmanda

 

„Filip” w reżyserii Michała Kwiecińskiego stoi kreacją Eryka Kulma juniora. Oglądając film, ma się poczucie, że gdyby tę rolę zagrał ktokolwiek inny, efekt byłby odmienny. Młody aktor w roli Filipa daje prawdziwą i pogłębioną kreację. Tytułowy bohater powieści Leopolda Tyrmanda to człowiek bez tożsamości, przyjmujący osobowości cudze, żeby zniszczyć własną.

Relacje Leopolda Tyrmanda i polskiego kina to zresztą temat rzeka. Zadzwiające jest to, że poza „Naprawdę wczoraj”, filmem w reżyserii Jana Rybkowskiego, zrealizowanym w 1963 roku na podstawie „Siedmiu dalekich rejsów”, i paru Teatrami Telewizji, przed „Filipem” nie powstała ani jedna pełnomatrażowa adaptacja prozy jednego z najpoczytniejszych polskich pisarzy, a rewelacje o powstaniu filmu na podstawie kultowego „Złego” wciąż pojawiają się i znikają (najbliżej realizacji był, zdaje się, Xawery Żuławski). Tym bardziej wypada ucieszyć się „Filipem”, filmem który spełnia wysokie standardy zarówno adaptacji filmowej, jak i kina gatunkowego.

Wydawało się bowiem, że temat drugiej wojny światowej został już w naszym kinie pokazany ze wszystkich stron, tymczasem jednak bohater „Filipa” stanowi pewne novum. Sam Tyrmand uważał „Filipa” za najlepszą, najważniejszą rzecz, napisaną przezeń przed emigracją. Tutułowy bohater, czerpiący wiele z biografii autora, to postać wyjątkowa i unikatowa. Chłopiec, który wskutek brutalnej historii – był świadkiem wymordowania bliskich w warszawskim gettcie w 1941 roku. Po dwóch latach, trafia do Frankfurtu. Jest 1943 rok, Filip zatrudnia się w restauracji ekskluzywnego hotelu, z którego korzystają faszyści, gestapowcy, urzędnicy państwowi. Filip przyjmuje wtedy cudzą tożsamość. Staje się Francuzem, pracując wśród międzynarodwej ekipy kelnerów czy obsługi hotelowej (w filmie Kwiecińskiego ztrudnieni zostali aktorzy z różnych krajów). Jest cyniczny, zły i obolały. A jedno nie wylucza drugiego. Upokorzony upokarza innych. Mści się na mścicielach. Traktuje przedmiotowo niemieckie kobiety, wydaje się, że przedmiotowo traktuje również siebie.

To w polskim kinie wojennym, kinie pokazującym koszmary drugiej wojny światowej, nowa i ciekawa postać. Figura drapieżcy, mającego się cały czas na baczności, a przy okazji człowieka, który zobaczył tak wiele, że w końcu przestał się bać. Filip w brawurowej interpretacji Kulma nie jest zatem człowiekiem, który przypominałby romantycznych bohaterów z kina Wajdy czy Różewicza. Filip jest zły. Zły i smutny. Nerwowy i okrutny. Najbardziej mści się jednak na sobie. Wie, że jeden krok w złą stronę, oznaczał będzie jego śmierć. Życie nie ma dla niego zbyt wielkiej wartości, ale może być okazją do pomszczenia tych, których zabito zbyt wcześnie. Jego narzeczonej, Sary, rodziny. I jego świata.

W innych okolicznościach, w innym świecie, byłoby radosnym, poczciwym ojcem i mężem, ale niestety my tego świata nie wybieramy. Filip miał pecha. Oglądając świetnie zainscenizowaną tułaczkę Filipa po wojennych Niemczech, miałem poczucie, że my, mimo wszystko, mieliśmy i mamy szczęście. Po włączeniu telewizora, kolejnych wiadomościach z Ukrainy, pomyślałem jednak również, że inni takiego szczęścia mają mniej. „Filip” jest wieczny.

Łukasz Maciejewski