Dyplomacja przez konflikt [Kultura się liczy!]

Date of publication: 01.12.2015
Author: Kamila Lewandowska
Średni czas czytania 11 minutes
print

Pierwszym, i od razu doniosłym aktem dokonanym przez nowy rząd w sferze kultury było połączenie funkcji ministra kultury i wicepremiera – przez jednych przyjęte z nadzieją, przez innych z podejrzliwością. Czy nowym władzom chodzi o podniesienie statusu politycznego i społecznego kultury, czy raczej użycia jej jako narzędzia do popularyzacji narodowościowych treści – a może jedno i drugie? Nie mniej ciekawym, choć obecnie odsuniętym na drugi plan pytaniem jest to o kierunek polityki kulturalnej rozgrywającej się na dużo bardziej rozległym polu – relacji międzynarodowych.

Dyplomacja przez konflikt  [Kultura się liczy!]
Fot. Some rights reserved (CC BY 2.0) by Maxime Bonzi (https://www.flickr.com/photos/maximebonzi/) dyplomacja kulturalna

Kultura daje tu szerokie pole do manewru, bo może być wykorzystana zarówno jako element jednoczący (np. poprzez podkreślanie przynależności do wspólnoty europejskiej) lub odróżniający, poprzez eksponowanie narodowej differentia specifica oraz państwowej suwerenności. Pierwszy sposób budowania relacji kulturalnych prawdopodobnie spodobałby się Kantowi, którego projekt kosmopolityczny zakładał ustanowienie konfederacji narodów w celu zachowania wiecznego pokoju (I. Kant, O wiecznym pokoju, 1795). Idea kantowskiego kosmopolityzmu czytana dzisiaj nie namawia do negacji państwa w jego klasycznej formie, ale wskazuje na konieczność godzenia narodowych interesów z interesem międzynarodowych organizacji. 

Inaczej relacje kulturalne wyobrażałby sobie pewnie Carl Schmitt, który odróżnienie się od innych uważał za warunek przetrwania narodu. Brak wyraźnej artykulacji sprzeczności interesów i różnic tożsamościowych przez grupy lub narody prowadzi do ideowego zastoju. Dlatego, według Carla Schmitta, wróg jest nam potrzebny. Niekoniecznie po to, byśmy go zniszczyli, ale dlatego, bo spór jest dla społeczeństw warunkiem własnej niezależności i podmiotowości – własnego konstytuowania się. Jak pisze Chantal Mouffe [1] „w przypadku tożsamości zbiorowych, stworzenie <<my>> współwystępuje zawsze z oddzieleniem się od <<nich>>”. Kultura zaś jest właśnie tym, co nas odróżnia od Innego i dzięki temu skutecznym narzędziem do prowadzenia polityki opartej na antagonizmach.

Dwa sposoby

Jak te strategie filozoficzne można rozumieć z praktycznego punktu widzenia? Toine Minnaert [2] wyróżnia dwa sposoby budowania relacji międzynarodowych w sferze kultury: dyplomację kulturalną i budowanie marki narodowej (national branding). Pierwsza jest rodzajem miękkiej siły (soft power), czyli umiejętności zjednywania sojuszników i uzyskiwania przewagi za pomocą „kreatywnej ekspresji i wymiany idei”. Minnaert zwraca uwagę, że pojęcie „dyplomacja kulturalna” jest swoistą tautologią: celem dyplomacji jest przezwyciężanie różnic kulturowych i dążenie do wzajemnego zrozumienia, stąd każda dyplomacja jest właściwie dyplomacją kulturalną. Druga strategia – budowanie marki narodowej – stawia sobie za zadanie stworzenie i popularyzację konkretnego wizerunku danego narodu. Na wizerunek ten składają się wyselekcjonowane, uproszczone i wyłącznie pozytywne aspekty zbiorowych form identyfikacji. Dyplomacja kulturalna również polega na eksponowaniu wyłącznie wartościowych cech danej kultury. Jej celem jest jednak raczej podtrzymywanie długodystansowych koneksji, nie zaś, jak w przypadku budowania marki, prezentacja gotowego projektu narodowej tożsamości.

Dyplomację kulturalną można przypisać kantowskiej wizji „powszechnej gościnności” [3] a budowanie marki – posługujące się wyrazistą i jednoznaczną symboliką – schmittowskiej mobilizacji patriotycznych namiętności (choć sam termin pochodzi raczej z „nieczułego” języka współczesnych korporacji). Czasem jednak te dwie kategorie nie są tak łatwe do rozróżnienia. Amerykańską zimnowojenną rywalizację kulturalną z ZSRR też nazywano „dyplomacją”. Stosunki te nie miały nic wspólnego z redukowaniem odrębności, przeciwnie, to na ich eksponowaniu oba kraje budowały swoją przewagę symboliczną. Po stronie amerykańskiej miało to postać dwojaką – raz wycofywano się z publicznego finansowania sztuki, bo rządowy nadzór przypominał (głównie republikanom) państwo komunistyczne, innym razem tworzono federalne systemy wsparcia, aby udowodnić za granicą, że Stany Zjednoczone to nie tylko kraj materialistów, ale również wybitnych naukowców i ludzi kultury. W obu przypadkach dyplomacja kulturalna miała sporo wspólnego z działalnością propagandową.

Wolność czy bezpieczeństwo

Zupełnie nowy wymiar relacji kulturalnych ujawnił się w zetknięciu świata Zachodnich wartości z islamem. Ataki terrorystyczne w Paryżu pokazują, że problem godzenia wolności z bezpieczeństwem narodowym może być również dylematem z obszaru polityki kulturalnej. Minnaert zwraca uwagę, że relacje kulturalne to nie tylko oficjalne stanowiska i działania rządu, ale również radzenie sobie z reakcjami na niezależne inicjatywy kulturalne, również te, które kontestując islam, stwarzając potencjalne zagrożenie.

Minnaert podaje przykład radykalnego prawicowego polityka holenderskiego, znanego z antyislamskich wystąpień – Geerta Wildersa. W 2008 roku Wilders ogłosił plan nakręcenia – za prywatne pieniądze – dokumentu Fitna (co po arabsku oznacza „niezgodę lub podział między ludźmi”), podkreślającego związki islamu z terroryzmem, antysemityzmem i okrucieństwem wobec kobiet. Oświadczenie Wildersa wywołało burzę. Kilka lat wcześniej (2004) zamordowany został Theo van Gogh, twórca Submission, filmu o losie kobiet w islamskich rodzinach. W krajach islamskich ogłoszono wówczas bojkot holenderskich produktów, a także zapowiedziano ataki na holenderskie oddziały NATO w Afganistanie. W przypadku filmu Wildersa obawiano się podobnych konsekwencji, z drugiej strony jednak zagrożony był wizerunek kraju jako demokratycznej ostoi wartości liberalnych. Fala dyskusji jaka przetoczyła się przez kraj sprowokowała Wildersa do realizacji swoich zamiarów. Wypuszczenie filmu poprzedzone zostało podjęciem specjalnych środków ostrożności, m.in. zamknięciem holenderskich ambasad w Pakistanie i Afganistanie, czy rezygnacją z obchodów Queen’s Day w Dżakarcie. W oficjalnym wystąpieniu władze kraju odcięły się również od Wildersa podkreślając, że jego produkcja nie ma nic wspólnego ze stanowiskiem holenderskiego rządu wobec islamu.

Ostatecznie reakcja na film Wildersa okazała się umiarkowana. Film okazał się mniej kontrowersyjny, niż oczekiwano. Przykład ten pokazuje jednak, że rola władz w kształtowaniu relacji międzynarodowych jest zarazem duża i ograniczona. W Polsce, mimo szeroko manifestowanej niechęci do muzułmańskich uchodźców, jak na razie nie było istotnych prób jego artystycznej kontestacji. Pewnie dlatego, że niechęć ta jest póki co zarzewiem konfliktów głównie wewnętrznych, między deklarującymi humanitaryzm z jednej strony a obronę narodowej jedności z drugiej. Polscy twórcy, reprezentujący w większości tę pierwszą grupę, stawiają sobie dziś inne zadania niż ich niektórzy koledzy z Zachodu.

Wielki projekt

Przykłady amerykański i holenderski pokazują, że międzynarodowe relacje kulturalne nie polegają wyłącznie na sympatycznych gestach, wymianach artystów i obwożeniu po świecie narodowych dzieł sztuki. Czasem do bardziej „wyrazistej” formy dyplomacji skłania kraje sytuacja polityczna, a jednak taki styl współpracy kulturalnej wynika przede wszystkim z wizji rządu co do tego, jak nas mają widzieć inni. Obecny polski rząd za istotny punkt tej współpracy przyjął realizację „wielkiego projektu filmowego” promującego polską historię. Minister Kultury nie sprecyzował, jaki okres historyczny ma na myśli. Podkreślił jednak „patriotyczną” wymowę produkcji, z czego można wnioskować, że uwydatnione zostaną wątki polskiego bohaterstwa w walce z okupantem. Jeśli rzeczywiście realizacja filmu pójdzie w tę stronę, to schmittowski wróg stanie się znów żywy, odnowione zostaną podziały na „my” i „oni”. Być może po latach nieco innego podejścia do współpracy zagranicznej będziemy mieli okazję doświadczyć „mocniejszej” wersji polityki kulturalnej. 

[1] Chantal Mouffe, „Polityczność”, Wyd. Krytyki Politycznej, Warszawa 2008 

[2] Toine Minnaert, “Footprint on fingerprint: international cultural policy as identity policy”, International Journal of Cultural Policy, 2014, 20/1

[3] Rafał Wonicki “Kantowski projekt kosmopolityczny a współczesny kosmopolityczny liberalizm”, w: Filozofia polityki współcześnie, Wyd. Universitas, Kraków 2013