Cel: człowiek. Relacja z wizyty studyjnej | Zaproś nas do siebie! 2021

Date of publication: 20.07.2021
Średni czas czytania 9 minutes
print

Podobno celem każdej pielgrzymki jest drugi pielgrzym. Te słowa idealnie pasują mi do idei naszego trzydniowego spotkania. Bowiem celem właściwym wyjazdu w ramach programu Zaproś nas do siebie! 2021, obok niewątpliwie niezwykłych miejsc i miast, okazali się ludzie. Ludzie, których łączy jedno: KULTURA. Kultura rozumiana wielorako, o czym mogliśmy przekonać się podczas wizyt studyjnych w Łodzi, Zduńskiej Woli czy Brzezinach.

Nie nastawiając się zbyt optymistycznie (żeby nie zapeszyć) ani pesymistycznie (żeby się nie demobilizować), wyruszyłam otwarta na wszystkie scenariusze i z małym lękiem ukrytym gdzieś na ramieniu, jaki zawsze towarzyszy mi podczas poznawania nowych ludzi. Pierwszym krokiem do przełamywania introwertycznych skłonności stała się sama podróż do Łodzi samochodem z (poznaną 5 minut przed wyruszeniem) uczestniczką programu, Malwiną Janas z Centrum Kultury i Biblioteki Publicznej Gminy Suchy Las. Ciepłą, inteligentną, oczytaną, wrażliwą i niezwykle utalentowaną osobą, która okazała się trafną zapowiedzią tego, co czekało mnie podczas wizyt studyjnych w „zaprosiowych” ośrodkach kultury.

A w samej Łodzi… parafrazując mistrza: zaczęło się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie nieprzerwanie rosło. Na początku czekała nas wizyta w Zduńskiej Woli. Miasto tkaczy, o którego wielokulturowości mogliśmy przekonać podczas spaceru, podziwiając jego architekturę i słuchając fascynującej opowieści, snutej przez dwóch zakochanych w swoim mieście ludzi: nieżyjącego już aktora Pawła Królikowskiego w krótkim filmie „Ulice mojej Zduńskiej Woli” oraz dyrektora MDK Ratusz Pawła Perdka. Z wizyty w Muzeum Historii Miasta Zduńska Wola, partnera MDK Ratusz, wyszłam oczarowana, a co najważniejsze, z gotowym pomysłem, który wcielę w życie w rodzimym domu kultury. Zainspirowałam się książką-przewodnikiem dla młodych odbiorców historii, której alternatywna wersja z pewnością powstanie w moim pszczewskim muzeum „Dom Szewca” z butem w roli narratora. Po powrocie do Ratusza miałam niebywałą przyjemność obcowania z młotkiem, takerem, szyszkami i drewnem, czyli tworzeniem domków dla dzikich zapylaczy. To jeden z elementów działań ekologicznych podejmowanych przez dzisiejsze ośrodki kultury, o czym mogliśmy przekonać się także podczas kolejnych wizyt. Sam dom kultury, przestronny i nowoczesny, prowadzony przez świetną, pełną pasji i życzliwości (oraz umiejętności kulinarnych) ekipę, wzbudził, chyba nie tylko we mnie, same ochy i achy.

Kolejny dzień rozpoczęliśmy od spotkania w Ośrodku Kultury Górna, położonego w centrum Łodzi, z siedzibą mieszczącą się w zabytkowym, odnowionym dworku. Jego wizytówką jest współpraca z mieszkańcami bez podziału na wiek, bez względu na zainteresowania. Ośrodek Kultury Górna to instytucja otwarta na inicjatywy mieszkańców, miejsce, gdzie każdy może poczuć się jak u siebie, nie tylko dzięki różnorodności zajęć dla młodszych i starszych, ale przede wszystkim dzięki niespotykanej otwartości samego domu kultury – dosłownie i w przenośni. Pasja ludzi tworzących ośrodek, samej dyrektor Agaty Dawidowicz, a także zaangażowanych animatorów, instruktorów i artystów (cudowni Julka Jakubowska i Piotr Augystyniak) okazała się zaraźliwa, a wór pomysłów i rozwiązań, jaki wysypywał się podczas spotkania, zainspirował nas do przeniesienia tych dobrych praktyk do swoich ośrodków.

A ile metrów jest potrzebnych, żeby stworzyć prężnie działający ośrodek kultury? Z pewnością mniej niż przypuszczałam. Wyjazd do Strefy Kultury Otwartej, filii Górnej na osiedlu Olechów udowadnia, że metraż nie stanowi przeszkody w „uprawianiu” kultury, kiedy działania opiera się na współpracy z mieszkańcami, będących nie tylko odbiorcami, ale i świadomymi inicjatorami działań.

Wisienką na torcie tego dnia była niewątpliwie wizyta w Brzezinach. Mała grupa ludzi robiąca wielkie rzeczy – tak mogłabym podsumować działania brzezińskiego ośrodka kultury. Dyrektor Joanna Kędzia-Kamińska i kierownik działu kultury Jolanta Lechowska-Białecka imponują wiarą w ważkość relacji międzyludzkich, pomysłowością w wykorzystaniu przestrzeni w budynku jak i na zewnątrz, zaufaniem do młodego człowieka czy umiejętnością współpracy z licznie działającymi na terenie niewielkiego miasta instytucjami i stowarzyszeniami. Ale to, co zauroczyło mnie najbardziej, to gościnność. Pracownicy MDK w Brzezinach, niezrównany dyrektor Muzeum Regionalnego Paweł Zybała, sekcja „Babeczki Chili” przyjęli nas iście po królewsku. Kto był, ten wie, o czym mowa, kto nie był, niech szczerze żałuje.

Gdyby na tym zakończyła się łódzka wizyta studyjna, wróciłabym do domu z głową pełną pomysłów, inspiracji i sporą dawką pozytywnej energii. Ale trzeci dzień sprawił, że zakochałam się w samej Łodzi, do której wrócę na pewno, niekoniecznie już służbowo. Zrewitalizowane, zabytkowe osiedle Księży Młyn, które było celem ostatniego dnia wizyty, to perełka architektoniczna, takie miasto w mieście. Wspaniale było poczuć się jego częścią dzięki spotkaniom z działającymi na jego terenie artystkami z Fundacji Przędzalnia Sztuki i Domu Fotografii. Odkryłam, o czym śnią łódzcy fabrykanci (te czarne, brutalne owce, sarny, gruszki i czarnuszki…), przekonałam się, że w krzesła i rowery można tchnąć duszę, a ją samą da się uchwycić na nocnych fotografiach.

Czy to była wizyta idealna? Czy podczas niej dokonała się wewnętrzna ewaluacja (brrr… te szkolne nawyki)? Czy przyniosła spodziewany efekt? Zobaczymy. Wróciłam do Gminnego Ośrodka Kultury w Pszczewie jak dziecko po wigilii u dawno niewidzianych dziadków – pełna prezentów dla duszy (spotkani ludzie) i ciała (torby z upominkami). Przekonałam się, że wszyscy, niezależnie od wielkości domu kultury, w którym pracujemy czy jego położenia na mapie Polski, borykamy się z podobnymi problemami i cieszymy się bliźniaczymi radościami. Że najważniejsze, to wyjść do ludzi (choćby kilku) i dać im coś od siebie. I nie bać się. W mojej głowie, jak w rollercoasterze, hulają tysiące obrazów, setki usłyszanych zdań, dziesiątki świetnych pomysłów. I skoro zaczęłam cytatem, to też nim skończę. Podobno „Kto w kulturze pracuje, ten się w cyrku nie śmieje”. A może właśnie śmieje. I to najgłośniej.

Anna Szewczuk
Gminny Ośrodek Kultury w Pszczewie


Wizyta studyjna odbyła się w dniach 12-14 lipca 2021 roku w ramach projektu Narodowego Centrum Kultury Zaproś nas do siebie!, którego celem jest m.in. wzmocnienie kompetencji pracowników i pracownic instytucji kultury oraz  rozwój oferty programowej instytucji na 2022 rok.