Świadomość i potrzeby polskich internautów w kontekście digitalizacji kultury

Data publikacji: 27.01.2016
Średni czas czytania 7 minut
drukuj

Tytuł: Świadomość i potrzeby polskich internautów w kontekście digitalizacji kultury

Autor:  Wojciech Kowalik, Łukasz Maźnica, Dawid Sobolak, Jan Strycharz (Fundacja Warsztat Innowacji Społecznych)

Rok wydania raportu: 2015

Finansowanie: EEA Grants, Ekultura, Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży, Fundacja im. Stefana Batorego, Warsztat Innowacji Społecznych

Świadomość i potrzeby polskich internautów w kontekście digitalizacji kultury
galeria

Opis: Digitalizacja kultury jest dzisiaj ważnym elementem polityki kulturalnej. Czy działania prowadzone w tym obszarze są dostrzegane i doceniane przez polskich użytkowników Internetu? Na to pytanie stara się odpowiedzieć grupa badaczy skupionych wokół blogu ekultura.org. Wnioski są niejednoznaczne. Z jednej strony liczba osób korzystających ze zdigitalizowanych obiektów dostępnych w Internecie jest duża (np. około 40% korzysta z cyfrowych kopii zdjęć znajdujących się w galeriach, muzeach lub u prywatnych kolekcjonerów). Z drugiej strony tylko co trzeci internauta deklaruje, że wie o polskich działaniach zmierzających do udostępniania zasobów dziedzictwa kulturowego w Internecie. W związku z tym autorzy raportu rekomendują znalezienie skutecznych sposobów promocji zdigitalizowanej kultury. Badanie oparte jest na ankiecie z udziałem 1000 osób (CAWI, próba kwotowa). Wywiady zrealizowano w marcu 2015 r.

Zasięg: ogólnopolski

Język: polski

Słowa kluczowe: digitalizacja, polityka kulturalna, technologia, świadomość, internet

                                                                                                                                                 

O RAPORCIE Z PIOTREM CELIŃSKIM, ZASTĘPCĄ DYREKTORA CENTRUM BADAŃ GIER WIDEO UMCS I ZAŁOŻYCIELEM FUNDACJI "INSTYTUT KULTURY CYFROWEJ", ROZMAWIAŁ STANISŁAW KRAWCZYK

Stanisław Krawczyk: W raporcie znajdziemy wiele tez dotyczących ogółu polskich użytkowników internetu. W jakim stopniu można dziś formułować stwierdzenia na temat całej tej zbiorowości?

Piotr Celiński: Jesteśmy dzisiaj na dość zaawansowanym etapie rozwoju zarówno technologii komunikacyjnych, jak i kompetencji medialnych. Zakładanie, że można „zbadać wszystkich internautów” albo „zbadać cały internet”, jest zupełnie nieuzasadnione.

Moje doświadczenia dydaktyczne wskazują jednocześnie, że trzeba tłumaczyć pojęcie digitalizacji nawet studentom kierunków dotyczących zbliżonych zagadnień. W gruncie rzeczy jest to kategoria abstrakcyjna – podobnie jak wiele z tych, które w milczący sposób są uznawane za oczywiste w podobnych raportach. Dlatego byłbym nader ostrożny z interpretacją wyników sondażu, w którym wiele różnych osób pytano o bardzo konkretne zagadnienia związane z digitalizacją. Obawiam się, że poszukiwanie otwartych (a może i jakichkolwiek innych) zasobów kultury to jednak aktywność niszowa, podejmowana przez niewielu obywateli. A nawet jeśli ktoś to robi, niekoniecznie postrzega swoje działania właśnie w taki sposób.

Chciałbym, żeby kategoria digitalizacji była powszechnie znana i rozumiana, żeby zasobów kultury było bardzo dużo i żeby wszyscy z nich korzystali. Według raportu takich użytkowników internetu jest w Polsce wielu. Jednak aby wziąć te wyniki za dobrą monetę, musielibyśmy przyjąć cały szereg założeń teoriopoznawczych, które nie muszą mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości społecznej. To zresztą nie tylko problem tego tekstu – raporty badawcze zostały zdominowane przez metody ilościowe. Jestem podejrzliwy wobec takiego sposobu uprawiania badań.

Według raportu z portalu Narodowego Archiwum Cyfrowego korzystała niemal połowa badanych. W przełożeniu na całą populację internautów oznaczałoby to blisko 13 mln Polaków. Tymczasem liczba unikalnych użytkowników tej witryny to jedynie około 40 tys. miesięcznie. Rozbieżność może wynikać stąd, że w pytaniu o serwisy podano ich nazwy – respondenci mieli zaznaczyć, czy znają dany portal, a to z pewnością było obciążone potrzebą aprobaty społecznej.

Tak, to również pokazuje, że te wyniki niekoniecznie odpowiadają rzeczywistości. Jeśli zbadalibyśmy, kto rozpoznaje adres NAC i potrafi określić, jakiego rodzaju instytucja się za nim kryje, to wyniki byłoby pewnie bliskie faktycznej społecznej wiedzy o tym, czym są zasoby cyfrowe i jak można uzyskiwać do nich dostęp.

W dokumencie nie widzę również klarownego przedstawienia instytucji odpowiedzialnych za wyniki badań – ich kompetencji, zakorzenienia systemowego. Nie znamy pełnego kontekstu przeprowadzenia sondażu i nie wiemy, do czego dokładnie tego typu badania zostaną  wykorzystane – jakich będą miały odbiorców, w jaki sposób będą dystrybuowane wyniki. Tymczasem w dzisiejszych warunkach, gdy różne projekty otrzymują dofinansowanie z bardzo różnych źródeł, taka przejrzystość jest niezwykle istotnym warunkiem wiarygodności raportów badawczych.

Nie określono także jednoznacznie odbiorców raportu ani też działań, które miałyby być na jego podstawie prowadzone. Jeśli wszystko to miałoby służyć celom edukacyjnym, wtedy może niektóre fragmenty tekstu okazałyby się przydatne. Jednak jeżeli adresatami są fachowcy, to brakuje głębszego nawiązywania do pojęć i tradycji badawczych obecnych w humanistyce i naukach społecznych. Można przy tym odnieść wrażenie, że pytania zostały przygotowane przy kawiarnianym stoliku, bez ugruntowania we wcześniejszej wiedzy.

Przykro mi to wszystko mówić, bo rozumiem potrzeby rynkowe i badawcze, które uzasadniają prowadzenie różnorodnych badań. Ale wobec tego raportu jestem krytyczny.