Tak było na Love Polish Jazz Festival 2017!

Data publikacji: 29.09.2017
Autor: Krzysztof Balkiewicz
Średni czas czytania 10 minut
drukuj

Jedna z najważniejszych imprez w regionie łódzkim poświęcona muzyce jazzowej dobiegła końca. Za sprawą organizatorów Narodowego Centrum Kultury, Miejskiego Centrum Kultury oraz Fundacji TM Innowacje, Tomaszów Mazowiecki na trzy dni stał się stolicą polskiego jazzu, a wszystko to za sprawa znakomitych wykonawców, jakich gościła tegoroczna edycja.

Tak było na Love Polish Jazz Festival 2017!
Fot. Dariusz Kwapisiewicz

I dzień festiwalu

Drugą edycję Love Polish Jazz Festival rozpoczął gość ze Szwecji – pianista, puzonista, wokalista i kompozytor Ulf Johansson Werre. Zgodnie z tradycją na początku zagrał zaaranżowaną na jazzowo piosenkę Tomaszów, która od lat sławi nasze miasto. Muzykę skomponował Zygmunt Konieczny do wiersza Juliana Tuwima, zaś piosenkę przed laty wykonywała Ewa Demarczyk. Ulf wspierany saksofonem tenorowym Görana Larsena, doskonale wyczuł klimat oryginalnego utworu.

Zasadniczy program koncertu Ulf Johanssona Werre stanowiła podróż przez historię jazzu - od ragtime’ów do Duka Ellingtona. Publiczność, która wypełniła salę do ostatniego miejsca, gorąco dopingowała Ulfa w tej muzycznej peregrynacji.

Po przerwie wystąpiła Anna Maria Jopek. Artystka zaprezentowała program złożony głównie z repertuaru folkowego. Polskie pieśni ludowe brzmiały w interpretacji AMJ jak dzieła najwybitniejszych kompozytorów (de faco wielu dawnych ludowych twórców to właśnie tacy anonimowi muzyczni giganci). Annie Marii Jopek towarzyszyło dwóch wybitnych muzyków – Krzysztof Herdzin i Robert Kubiszyn. W trójkę stworzyli tyle barw muzyki, że odnosiło się wrażanie jakby występował o wiele większy skład. Publiczność długo nie pozwalała zejść AMJ ze sceny. Był też niespodziewany ukłon dla techników od oświetlenia – pani Ania po jednym z utworów powiedziała, że światła realizowane na koncercie są na światowym poziomie. Brawo Michał „Michael” Kołodziejski i Filip „Fifi” Wroniszewski!

Na koniec pierwszego dnia festiwalu wystąpił septet Bernarda Maselego w programie poświęconym Jerzemu Milianowi – gigantowi polskiego i europejskiego jazzu, jednemu z twórców polskiej szkoły jazzu. Hołd muzyce Miliana oddało czterech czołowych polskich wibrafonistów – Bernard Maseli (lider zespołu), Karol Szymanowski, Dominik Bukowski i Bartosza Pieszka. Każdy z nich jest mistrzem w swoim wibrafonowym stylu. Lider czarował publiczność nie tylko grą, ale także swoim zachowaniem scenicznym – z łatwością nawiązał kontakt z publicznością, dowcipnie opowiadał o zawiłościach współbrzmień czterech „drabin”, jak nazwał ułożone obok siebie wibrafony. Muzycy wykonali prawie wyłącznie kompozycje Jerzego Miliana. Rozpoczęli legendarnym Memory of Bach, który Milian skomponował wraz z Komedą w 1956 roku. (Od tej kompozycji rozpoczęła się nowa era w polskim jazzie). Przepięknie zabrzmiała kompozycja I remember Olga, którą Milian zadedykował swojej przedwcześnie zmarłej córce. Utwór wybitnie wykonał Karol Szymanowski, światowy prekursor sześciopałkowej techniki gry na wibrafonie.

II dzień festiwalu

Drugi dzień festiwalu rozpoczęła Hanna Banaszak. Artystka przedstawiła przede wszystkim swoje nowe piosenki (chociaż słowo „piosenka” tutaj nie pasuje - były to raczej pieśni). Szczególnie zadumał utwór pod tytułem Wołacz – wzruszająca muzyka i przepiękne, wstrząsające słowa, które odnosiły się do obecnych czasów w naszym kraju. Były także stare przeboje, które nic a nic się nie zastarzały. Także i tym razem publiczność długo nie pozwoliła artystce i towarzyszącym jej muzykom zejść ze sceny. Piękny, wspaniały, wzruszający koncert. 

Następnie zaprezentował się Göran Larsen Quartet w projekcie Tribute to Polish Jazz. Muzycy wykonali prawie wyłącznie polskie kompozycje, poza jedną, którą Ulf skomponował w przeddzień festiwalu i wymownie nazwał - My Polish Heart. Powstała przepiękna ballada, którą z pewnością Ulf włączy do swojego repertuaru. Wzruszający był moment, gdy przed utworem Jej portret z repertuaru tomaszowianina Bogusława Meca zabrał głos Wojciech Lubczyński i zadedykował utwór obecnej na koncercie siostrze zmarłego w 2012 roku piosenkarza Danucie Mec. Zespół Görana Larsena wykonał także kilka utworów Krzysztofa Komedy, w tym Po katastrofie. Zapowiadając utwór Göran Larsen bardzo celnie scharakteryzował muzykę Komedy – „so simple but so difficult” (tak prosta, a tak trudna). I jest to chyba najkrótszy i najbardziej trafny opis muzyki Komedy. Szwedzi świetnie wyczuli klimat wszystkich polskich utworów. Na uwagę zasługuje sekcja rytmiczna - Zbigniew Wrombel – bas i Wojciech Lubczyński – perkusja. Muzycy doskonale się rozumieli, tak jakby grali ze sobą od lat, i często to oni przejmowali pałeczkę kierując muzykę według swojej koncepcji. Takie podejście stanowi o uroku jazzu, każda improwizacja, każdy koncert jest niepowtarzalny. Publiczność na stojąco oklaskiwała szwedzko-polski zespół zawiązany specjalnie na 2. Love Polish Jazz Festival.

Na koniec drugiego dnia festiwalowego wystąpił Tomasz Stańko w składzie z triem RGG (Łukasz Ojdana – fortepian, Maciej Garbowski – bas, Krzysztof Gradziuk – perkusja). Zespół zaprezentował kompozycje Stańki z jego ostatniej płyty December Avenue. To był jazz na najwyższym światowym poziome. Liderowi towarzyszyła wspaniała sekcja rytmiczna. W mojej opinii jest to najlepsza sekcja z jaką kiedykolwiek nagrywał Tomasz Stańko (nie licząc legendarnej sekcji Roman „Gucio” Dyląg i Rune Carlsson z historycznego kwartetu i kwintetu Krzysztofa Komedy). Sam mistrz był we wspaniałej formie – charakterystycznym tonem trąbki czarował publiczność.  Nic dziwnego, że „New York Times” napisał o Stańce: „Jeden z najbardziej oryginalnych i twórczych trębaczy jazzowych na świecie”. I co ciekawe, ta sama publiczność, która tak żywo reagowała np. na koncercie Hanny Banaszak, także tutaj, w przypadku trudnego jazzu, idealnie wyczuwała miejsca, w których powinno się nagrodzić artystów brawami. To obopólne porozumienie jest w muzyce jazzowej niezwykle ważne. Często publiczność decyduje o jakości muzyki, o tym, że muzykom wszystko się udaje i grają najlepiej jak potrafią.  Tomaszowska publiczność festiwalowa na każdym koncercie była wspaniała, co podkreślali wszyscy, bez wyjątku, artyści.

Czy to jest sala sportowa?

I jeszcze anegdota – w czasie próby Stańko grał ostre solówki sprawdzając brzmienie. Po pierwszym chorusie spytał mnie – czy to jest sala sportowa? (trzeba podkreślić, że sala była pięknie udekorowana, więc wizualnie trudno było poznać, że jest to sala sportowa) – Tak, to jest sala sportowa, odpowiedziałem. – Dziwne… wspaniale brzmi. Następnie zagrał drugi chorus i znowu niedowierzanie. – To naprawdę jest sala sportowa?  – Tak, to jest sala sportowa. – Wspaniale nagłośniona powtórzył Stańko. Brawo Dominik „Domel” Czwartek, Piotr „Melex” Mela, Paweł „Jawa” Jaworski i pozostali dźwiękowcy!

Ostatni dzień festiwalu

Ci którzy nie przyszli na koncerty niedzielne, niech żałują. Na początku ponownie zagrał Göran Larsen Quartet, prezentując melodyjne standardy jazzowe. Publiczność także i tym razem gorąco oklaskiwała muzyków. 

Jednak „gwoździem wieczoru” był występ tomaszowskiego big-bandu TM Brass pod kierownictwem Kamila Wrony. To jest absolutnie profesjonalny zespól. Big-band dał wspaniały koncert, wykonując znane kompozycje z polskich filmów i standardy jazzowe. Czasami do młodych muzyków dołączali goście ze Szwecji. Wśród wokalistów usłyszeliśmy Prezydenta Miasta Tomaszowa Mazowieckiego Marcina Witko, który ciekawie zinterpretował utwory Czesława Niemena Pod papugamiSen o Warszawie. Publiczność była zachwycona występem TM Brass i długo nie pozwoliła zespołowi zejść ze sceny.

Do zobaczenia na 3. Love Polish Jazz Festival w Tomaszowie Mazowieckim!

Projekt zrealizowany we współpracy z Narodowym Centrum Kultury.

zdjęcia: Dariusz Kwapisiewicz – BRANDmedia; Foto Atelier Agnieszka i Konrad Kierebińscy